Wielkanoc to zarówno czas smutku i zadumy, jak i ogromnej radości. Budząca się do życia natura sprzyja różnym zwyczajom świątecznym, które związane są ściśle właśnie z tą porą roku. Jakie tradycje wielkanocne pojawiają się we współczesnych śląskich domach, a które nie doczekały naszych czasów? Przekonajcie się sami!
Świętowanie zmartwychwstania i nowej pory roku
Ponieważ Wielkanoc przypada na wiosnę, wiele obrzędów jest ściśle powiązanych z powitaniem tej pory roku. W wielu zwyczajach można doszukać się nawiązań do dawnej kultury agrarnej, związanej z uprawą ziemi i zaklinaniem przyrody w celu zapewnienia urodzaju i dobrobytu.
- Zwyczaje wielkanocne, wpisane dziś w kalendarz chrześcijański zawierają jeszcze ślady dawnych wierzeń, związanych z kultem roślin i odradzającej się po zimie przyrody. Obrzędy bezpośrednio związane z liturgią Kościoła przenikają się wzajemnie z dawnymi rytuałami, mającymi uzasadnienie w kulcie wegetacyjnym. Cały Wielki Tydzień, począwszy od niedzieli palmowej jest bardzo bogaty w różne zwyczaje i obrzędy, które dawniej związane były z pracami gospodarskimi, a ich zastosowanie miało zapewnić powodzenie – mówi Ewelina Pieczka z Muzeum im. Maksymiliana Chroboka w Rudzie Śląskiej.
O tym więcej z pewnością mogliby opowiedzieć nasi przodkowie. Teraz, z uwagi na to, że większość ludzi na Śląsku mieszka w miastach i nie posiada własnych gospodarstw rolnych, wielu zwyczajów związanych z uprawą ziemi już się dziś nie praktykuje.
- Przeżywanie Świat Wielkanocnych jest dziś już zupełnie inne, ponieważ sens istnienia większości dawnych zwyczajów wydaje się nieuzasadniony. Kiedyś zmieniające się pory roku miały ogromne znaczenie dla naszych przodków, którzy pracowali na roli, ziemia była ich żywicielką, dawała pracę. Dla nas nie jest to sprawa życia i śmierci. Praktykujemy wiele zwyczajów, bo tak nakazuje tradycja oraz praktyka chrześcijańska.
Za czasów naszych przodków - to było świętowanie!
Dawniej na terenie Śląska praktykowano wiele ciekawych zwyczajów wielkanocnych, które ze względu na wiele czynników odeszły w niepamięć. Pracownicy Muzeum Miejskiego w Rudzie Śląskiej postanowili nieco przybliżyć nam, jak dawniej przeżywano Wielki Tydzień.
Niedziela Palmowa - tradycyjne śląskie palmy
Niedziela Palmowa obchodzona jest tydzień przed Wielkanocą. Wówczas wierni udają się do kościoła z palmami – jedni z wileńskimi, inni sztucznymi - zdarzają się nawet plastikowe. Dawniej przywiązywano do tego zwyczaju ogromną wagę – tworzono piękne, tradycyjne śląskie palmy. W niektórych rejonach naszego województwa ta tradycja wciąż obowiązuje, jednak z roku na rok takich miejsc jest coraz mniej.
- Śląska palma, w odróżnieniu od kolorowych palm z innych części Polski powinna się składać z gałązek kilku rodzajów krzewów – głównie drzew wczesnowiosennych, które najwcześniej kwitną np. wierzby, nazywanej drzewem, które miłuje życie. Według wierzeń, wierzba może rozwijać się w niemalże każdym środowisku, nawet bardzo trudnym. W palmie mogła znaleźć się również leszczyna. Wskazane było dodanie gałązek roślin wiecznie zielonych, iglastych, które symbolizują zwycięstwo życia nad śmiercią, a których kolce – nawiązywały do korony cierniowej, którą nosił Chrystus podczas drogi krzyżowej. Do tradycyjnej palmy dołączało się także zwyczajowo bukszpan. W tradycji ludowej palma była symbolem sił witalnych i życia, przypisywano jej niezwykłe właściwości życiodajne, zabezpieczające i lecznicze, które potęgowały się po poświęceniu.
Istniał dawniej ciekawy zwyczaj, który na dzisiejsze standardy wydaje się raczej kontrowersyjny. Po powrocie z kościoła, po poświęceniu palmy, należało połknąć bazie! Chroniło to przed bólem gardła i niestrawnością. Jeszcze do niedawna ten obrządek był praktykowany w wielu domach - dzisiaj większość z nas nie wyobraża sobie, aby połykać bazie.
Kolejnym zwyczajem związanym z Niedzielą Palmową było tworzenie krzyżyków z końcówki palmy, które następnie wtykało się w zagony pól, aby ziemia była żyzna i rodziła obfite plony, a także, aby uchronić ją przed szkodnikami i kapryśną pogodą. Same palmy przechowywano do następnego roku, wieszano przy oknie lub przymocowywano za ramy świętych obrazów. Miało to zagwarantować ochronę domu i domowników, a także zabezpieczyć przed burzą, pożarami. Ten zwyczaj częściowo pozostał z nami do dziś – przechadzając się po niektórych osiedlach w województwie śląskim, w oknach widać wielkanocne palmy.
Wielka Środa – ostatni dzień porządków
Wielką Środę nazywano „środą żurową”. Był to ostatni dzień na dokończenie generalnych porządków domowych przed Wielkanocą.
- W Wielką Środę w symbolicznych ogniskach palono śmieci oraz stare miotły. Robiono to, aby definitywnie przegonić zimę ze swoich domów i gospodarstw. Samo palenie ognisk miało także pobudzić ziemię do życia. Oryginalnym zwyczajem było palenie Judasza – słomianej kukły, która oprócz zła symbolizowała także zimę, która nie oznaczała dla naszych przodków nic dobrego. Kojarzyła się głównie z chorobami, biedą i walką o przetrwanie.
Wielkoczwartkowe kołatanie i sok z brzozy
Wielkoczwartkowe obchody angażowały głównie młodych chłopców, którzy chodzili po okolicy z klekotkami. Współcześnie klekotanie kojarzy się z częścią kościelnego, liturgicznego obrządku, jednak dawniej czynność ta stanowiła nie lada rozrywkę dla młodych chłopców.
-Dawniej chłopcy biegali po polach oraz wokół budynków z klekotkami. Miało to dwojakie znaczenie – symbolizowało czas żałoby, kiedy dzwony są zawiązane i nie mogą wzywać do modlitwy, ale jednocześnie nawiązywało także do kultu przyrody. Sądzono, że trzeba zrobić hałas aby obudzić przyrodę z zimowego snu.
Nie jest to jedyny zwyczaj młodzieńców. Aby dodać sobie sił witalnych, chodzili do lasu brzozowego, aby ściągnąć sok z pnia brzozy. Wierzono w jego moc uzdrawiającą – działa oczyszczająco na organizm, wzmacnia odporność, przeciwdziała licznym schorzeniom, ale także poprawia urodę oraz kondycję włosów. Chłopcy wiercili otwory w drzewkach brzozy, wkładali do nich rurki lub lejek, zakładali butelki a wprost do nich sączył się świeży sok.
Wielki Piątek, czyli dzień Męki Pańskiej i oczyszczenia
Dawny obrządek wielkopiątkowy jest jednym z najciekawszych zwyczajów wielkanocnych. Nieco więcej opowiedział o nim Mateusz Kitel, pracownik Muzeum Miejskiego w Rudzie Śląskiej.
- Na obszarze Śląska praktykowano zwyczaj nazywany Cedronem - związany z kultem wody dla upamiętnienia przejścia Jezusa przez rzekę Cedron. Udawano się do najbliższej studni, potoku bądź strumienia w godzinach porannych, około 5-6 rano. Ludzie obmywali się w zimnej wodzie – według wierzeń oprócz ognia, to właśnie woda miała moc oczyszczającą, zmywającą grzechy. Poza tym ludzie chodzili na obmywanie dla własnej zdrowotności. Po obmyciu nie mogli się wytrzeć - musieli czekać aż woda sama wyschnie.
Po takim rytuale do domu wracano w ciszy. Ciało nieco się wychłodziło, więc dla zdrowotności po takim rytuale wypijano kieliszek tatarczówki. Jest to jednocześnie nawiązanie do męki Jezusa, którego pojono octem i żółcią.
Wielka Sobota, czyli tradycyjne święcenie pokarmów
Zarówno kiedyś, jak i dziś, w Wielką Sobotę odbywa się święcenie pokarmów. Obecnie jest ono jednak dużo bardziej symboliczne – żywność umieszczamy w koszyczku i udajemy się do kościoła na święcenie. Dawniej potrawy umieszczano na stołach bądź przy kapliczkach, a ksiądz podróżował od domu do domu, aby je poświęcić. Jakie potrawy wówczas były częścią święconki?
- Podstawą święconki były jajka – kroszonki, pisanki, które wymagały sporych nakładów pracy. Przygotowywano także różnego rodzaju wędliny oraz baby wielkanocne – tutaj na Śląsku były one szczególnie popularne. Z ciasta drożdżowego wypiekano baranka, czyli agnuska, który jest symbolem zmartwychwstałego Chrystusa. Przygotowywano również święcelniki inaczej zwane szołdrami lub murzynami, czyli specjalne chlebki nadziewane wędlinami i kiełbasami. Na święceniu musiał pojawić się także chrzan spożywany dla zdrowia i witalności. Posiłki świąteczne musiały być obfite – wierzono, że jeżeli jedzenia będzie dużo, to nie zabraknie go przez cały rok.
Wielkanoc
Najważniejszy dzień, czyli Niedzielę Wielkanocną, nazywano niegdyś dniem bez dymu i ognia. W tym dniu nie przygotowywano obiadu – należało go przygotować dzień wcześniej. W niedzielę jedynie podgrzewało się już gotowe potrawy. Do świątecznego śniadania siadano tuż po powrocie z porannej rezurekcji – zmartwychwstania (z łac. resurrectio).
- Śniadanie wielkanocne rozpoczynano od spożycia łyżki przetartego chrzanu na znak męki chrystusowej. Na Śląsku nie było zwyczaju dzielenia się jajkiem, trafił do nas dopiero po II wojnie światowej. Oczywiście po południu jedzono tradycyjny, odświętny śląski obiad, czyli roladę z kluskami i modrą kapustą.
Najmłodszym Wielkanoc kojarzy się z prezentami. Dziś najczęściej dostają jakiś mały upominek w postaci słodyczy, jednak dawniej istniał zwyczaj, aby takiego prezentu poszukać. W niektórych polskich domach ten zwyczaj nadal jest praktykowany. Rodzice chowają w domu bądź na podwórku czekoladowe jajka lub zajączki – zadaniem dzieci jest odszukanie słodkich upominków.
Niedziela Wielkanocna pełna była zabaw i radości – jedną z gier rozgrywało się już podczas uroczystego śniadania wielkanocnego.
-Podczas śniadania wielkanocnego, siedzący przy stole brali kroszonki i stukali się skorupkami z sąsiadem obok. Ten, komu jajko pękło, przegrywał, a zwycięzca zgarniał oba jajka. Organizowano także rodzinne zawody w jedzeniu chrzanu! Teraz raczej takich zabaw się już w polskich domach nie praktykuje.
Kolejną popularną zabawą było także turlanie jajek z górki. Dzieci zabierały kroszonki na podwórze i ustawiały się na wzniesieniu. Sturlanie jajka do wcześniej wykonanego dołka oznaczało zwycięstwo.
Poniedziałek Wielkanocny
Dziś Poniedziałek Wielkanocny nazywamy Śmigusem-Dyngusem. Dawniej były to dwa odrębne zwyczaje, które współcześnie się ze sobą łączą. Śmigus, czyli pierwszy człon nazwy, to zwyczaj polegający na smaganiu gałązką, tzw. rózgą życia. Celem było pobudzenie zdrowia i płodności. Śmigus oznaczał także znane powszechnie polewanie panien wodą. Woda miała symbolizować moc i witalność, a oblewanie miało zapewnić zdrowie i wzmagać płodność.
Dyngowanie, czyli Dyngus, wiązał się ściśle z młodzieńcami.
- Młodzi chłopcy odwiedzali swoich sąsiadów z kogutkiem i prosili o datki np. za wykonanie pieśni. Kogutka wycinano z drewna i oblepiano piórkami – stanowił on symbol budzenia się przyrody do życia. Dyngowanie oznaczało wykupienie się (z niem. dingen). Nieprzyjęcie chłopaków z kogutkiem miało wróżyć nieszczęścia, nieurodzaj. Bardzo na nich czekano, przygotowywano dla nich poczęstunek, aby właściwie ich ugościć i zapewnić sobie pomyślność.
Dziś te zwyczaje się ze sobą połączyły – aby panowie przestali oblewać panie wodą, kobiety muszą się jakoś wykupić, na przykład poprzez podarowanie kroszonki bądź innego prezentu. Jeżeli dziewczynie podobał się chłopak, otrzymywał od niej czerwoną kroszonkę jako symbol sympatii.
Dziś oblewanie kobiet nie ma aż tak dużego znaczenia – jest to bardziej element zabawy. Dawniej to, czy panna została oblana, było bardzo ważne. Jeżeli żaden chłopak jej nie oblał, oznaczało to, że nie ma powodzenia u płci przeciwnej.
A jakie tradycje wielkanocne praktykuje się w waszych domach? Podzielcie się z nami w komentarzach!