23 września w całej Polsce odbędzie się protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych. Przygotowują się do niego też świętochłowiczanie. Dlaczego do tego dojdzie? O sytuacji fizjoterapeutów opowiada Karolina Kucharczyk, przewodnicząca Związków Zawodowych Pracowników Fizjoterapii przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Świętochłowicach.
Fizjoterapeuci i diagności to zawody niezwykle ważne w dzisiejszym, starzejącym się społeczeństwie. Jednakże od dawna mówi się, że nie są godnie wynagradzane, a wielu fizjoterapeutów po ukończeniu studiów wybiera pracę m.in. we Francji, gdzie mogą zarobić znacznie więcej. Mają już dość warunków, w jakich przyszło im pracować w Polsce.
Jak sami przyznają, są poniżaną i kiepsko wynagradzaną grupą zawodową. Karolina Kucharczyk, przewodnicząca Związków Zawodowych Pracowników Fizjoterapii przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Świętochłowicach, przyznaje, że niedawno doszło do rozmów z przedstawicielami Narodowego Funduszu Zdrowia. Wtedy też poznali kwoty przeznaczone na wzrost wyceny świadczeń medycznych. Z relacji związkowców wynika, że pieniądze te mogłyby zostać przeznaczone na wzrost wynagrodzeń diagnostów i fizjoterapeutów. Jednakże o tym, czy tak się stanie, zadecyduje dyrekcja placówek medycznych.
- W odpowiedzi na nasze pismo w sprawie podwyżki, zarząd poinformował nas, że kontraktowanie jest takie, jak w roku ubiegłym, a to nie przekłada się na zwiększenie środków m.in. na podwyższenie wynagrodzeń pracowników – dodaje Karolina Kucharczyk.
Dodaje też, że związkowcy wiedzą, że istnieje dodatkowa pula pieniędzy przeznaczonych na wzrost wyceny świadczeń medycznych, a część tych środków można przeznaczyć na podwyżki dla fizjoterapeutów i diagnostów. Czy tak się stanie? O tym, zadecydują dyrektorzy placówek medycznych, którzy otrzymali dodatkowe wsparcie finansowe.
Nadchodzący strajk nie będzie pierwszym sprzeciwem fizjoterapeutów wobec zbyt niskich wynagrodzeń.
- Już w maju tego roku jako pracownicy fizjoterapii ZOZ w Świętochłowicach poparliśmy Akcję „Maj bez Fizjo”. Wsparcie to polegało na założeniu przez fizjoterapeutów czarnych koszulek z nadrukiem „Protest”, oddawaniu krwi i edukacji pacjentów. Wtedy nie mieliśmy jeszcze założonych związków zawodowych, więc nie mogliśmy podjąć ostrzejszych działań protestacyjnych i np. odejście od łóżek pacjentów i wziąć L4 z przemęczenia – wyjaśnia przewodnicząca związków zawodowych.
Tym razem istnieje ryzyko, że fizjoterapeuci w całej Polsce pójdą masowa na zwolnienia lekarskie. Mówi się, że czarę goryczy przelała informacja, że rząd zamierza podnieść płacę minimalną. Tymczasem fizjoterapeuci i diagności od dawna domagają się podwyżki rzędu ok. 500 zł i na to w rządowej kasie nie znaleziono do tej pory funduszy.
Karolina Kucharczyk podkreśla też, że negocjacje nie przyniosły spodziewanego efektu.
– A my w dalszym ciągu pracujemy za stawki 1600-1850 zł netto. Pracodawca wymaga ciągłego dokształcania się personelu. Wszystkie kursy specjalizacyjne musimy opłacać sobie sami, a są to niemałe kwoty, ponieważ najtańszy kurs kosztuje 2 tys. netto. Czujemy się upokorzeni z powodu pracy za takie wynagrodzenia, które są niezgodne z naszym wykształceniem, odpowiedzialnością za pacjenta. A to przecież w procesie leczenia wielu schorzeń jesteśmy najważniejszym narzędziem. Jesteśmy nie tylko terapeutami, ale również psychologami, często nadającym sens życia. Niestety, pracodawcy nas nie doceniają – dodaje.
Hasłem przewodnim protestu, który ogarnie Polskę 23 września będzie: „Dość poniżania! Przestajemy ratować system”.