Wiadomości z Świętochłowic

Ludzie z pasją: O miłości do żeglarstwa

  • Dodano: 2012-05-28 17:15, aktualizacja: 2012-08-06 15:28

Dzisiaj rozmawiam z Szymonem Ziemkiem, który od wielu lat pasjonuje się żeglarstwem na najwyższym poziomie. Ludzi na morzach i oceanach nie omijają przygody i o tym także porozmawiamy.

 
 
Adrian Blondzik:Witaj Szymonie.
Szymon Ziemek: Witam.
 
 
Adrian Blondzik: Zacznijmy może od początku. Każdy żeglarz stawia kiedyś ,,pierwsze kroki", zaraża się miłością do żeglarstwa na całe życie? Jak zaczęła się Twoja przygoda z żeglarstwem?
Szymon Ziemek: Moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się kilkanaście lat temu, kiedy, jeszcze jako nastolatka, rodzice wysłali mnie na mazurski obóz żeglarski. Tam stawiałem pierwsze kroki na łódce, uczyłem się zagadnień teoretycznych oraz praktycznych związanych z żeglowaniem. Tam również zdobyłem swoje pierwsze doświadczenia w dowodzeniu załogą.
Trudno powiedzieć, czy każdy zaraża się miłością na całe życie, ja z pewnością tak. Mogę również powiedzieć, że wszyscy moi przyjaciele, których zabrałem czy to na morze czy na jeziora, chętnie wracają.
 
 
Adrian Blondzik: Czy w żeglarstwie panuje jakaś hierarchia? Jeżeli tak jak Ci się udawało pokonywać jej szczeble?
Szymon Ziemek: W żeglarstwie, podobnie jak w wielu innych dziedzinach życia, panuje hierarchia.  Należy tu jednak rozróżnić żeglarstwo sportowe (rekreacyjne) od zawodu marynarza. Ja uprawiam żeglarstwo sportowe, w którym obecnie można wyróżnić cztery stopnie żeglarskie: Żeglarz Jachtowy, Sternik Jachtowy, Jachtowy Sternik Morski oraz Kapitan Jachtowy. 
Jeśli chodzi o moją karierę to mój pierwszy stopień żeglarski zdobyłem 1999 roku. Później, po kolejnych rejsach morskich, szkoleniach oraz licznych warsztatach (meteorologia, nawigacja, radiooperator) piąłem się w górę, osiągając stopnie Sternika Jachtowego oraz Jachtowego Sternika Morskiego. Ostatnie rejsy, m.in. jako I oficer na s/y Zawisza Czarny w rejsie na Morzu Północnym oraz jako kapitan katamaranu s/y Jingle na Karaibach oraz kapitan s/y Aspera na Morzu Bałtyckim, przyczyniły się do uzyskania przeze mnie stopnia Kapitana Jachtowego.
 
 
Adrian Blondzik: A na czym pływasz? 
Szymon Ziemek: Pływam na wszystkim co unosi się na wodzie. Chociaż można powiedzieć, że nie tylko, bo miałem już, jako załogant, przygodę z przeciekającą na pełnym morzu łódką. O godzinie trzeciej w nocy, zamiast odpoczywać po swojej wachcie, walczyłem wraz z całą załogą o utrzymanie jachtu na wodzie, bo pękła uszczelka pod silnikiem i woda lała się do kadłuba. Czasem takie rzeczy się zdarzają.
 Jeśli pytasz o konkretne modele to na Mazurach bardzo lubię łódki typu Tango 780s, na morzu preferuję konstrukcje stalowe, np. J-80, ale pływałem już na wielu typach łódek. Ostatnio, razem z bratem, prowadziłem katamaran Orana 44 (14m długości, 7m szerokości).
 
 
Adrian Blondzik: To może teraz o samych rejsach. Bałtyk - niby spokojne morze, ale miałeś na nim nie do końca bezpieczne przygody. Możesz opowiedzieć?
Szymon Ziemek: Dla mnie Bałtyk nie jest spokojnym morzem. Potrafi płatać figle. Tak naprawdę, jak każdy akwen wodny. Dlatego należy stale obserwować warunki pogodowe, aby uchronić się przed niebezpieczeństwem. Ja dodatkowo zabezpieczam się w ten sposób, że nigdy w rejs nie biorę całkowicie niedoświadczonej załogi, a przed każdym rejsem i w jego trakcie jest ona szkolona. Zwykle płyną ze mną mój brat oraz przyjaciel, którzy podobnie jak ja, są w stanie zupełnie samodzielnie poprowadzić jacht. Dwa lata temu sztormowałem się przez 20 godzin na morzu Śródziemnym, uważanym za bardzo spokojne. Samemu trudno byłoby siedzieć tyle godzin za sterem w pełnej koncentracji a zdarzało się, że ci mniej doświadczeni bali się wejść za ster w takich warunkach.
Wracając do Bałtyku, jedną z ciekawszych przygód miałem w ubiegłym roku. Startowaliśmy z Wiślinki. Płynęliśmy jachtem s/y Aspera, bardzo dzielną i dobrze wyposażoną łajbą. Plany były dosyć standardowe jak na Bałtyk: Olandia, Karlskrona, Bornholm. Gdy wypłynęliśmy, okazało się, że panują tak świetne warunki, że popłynęliśmy na Gotlandię - do Visby. Wszystkie żagle poszły w górę i już po niecałych dwóch dobach byliśmy na miejscu. Warunki pogodowe zaczęły się pogarszać i nic nie wskazywało na to, że w najbliższych dniach nastąpi poprawa. Trzy dni staliśmy w porcie. Zwiedziliśmy okolicę. Kolejne dwa dni spędziliśmy w drodze do Grśnhogen na Olandii. Do tej pory cały rejs przebiegał bez przeszkód. Bałtyk przetestował naszą odporność i umiejętności dopiero w drugim tygodniu rejsu. W drodze do Karlskrony, kiedy byliśmy na środku morza, zaczęła pojawiać się mgła. Z godziny na godzinę coraz bardziej gęstniała. Do tego stopnia, że widoczność nie przekraczała 10m. W dodatku podejście do Karlskrony od wschodu usłane jest licznymi wysepkami, które należy omijać. Oczywiście, wytyczony jest w tym celu (przy pomocy bojek) szlak. Niestety, w tamtych warunkach, bojek nie można było dostrzec. Cała załoga obserwowała co dzieje się dookoła. Zrzuciliśmy żagle i płynęliśmy na silniku, ufając prawie bezgranicznie (co rzadko się zdarza) GPSowi. W pogotowiu była już kotwica. Było już ciemno kiedy dopływaliśmy do portu, kolega, który czuwał na dziobie statku krzyknął, że widzi nadpływający duży statek. Chwilę potem okazało się, że ten „statek” to był już port. Można sobie więc wyobrazić jak gęsta była to mgła, skoro z odległości 150m nie można było rozpoznać portu. W tym samym rejsie, w drodze na Christianso mieliśmy po drodze jeszcze kilka przygód, łącznie ze sztormowaniem się pod wiatr i awarią silnika przy podejściu do portu, gdzie na szczęście manewr podejścia awaryjnego przebiegł bez przeszkód. O przygodach na morzu można by długo opowiadać.
 
 
Adrian Blondzik: Ostatnio byłeś na Karaibach. Tam też jakieś przygody Cię spotkały?
Szymon Ziemek: Muszę powiedzieć, że Karaiby bardzo mnie zaskoczyły. Otwarty ocean oraz wiejące Pasaty sugerowały, że warunki żeglarskie będą tam optymalne albo wręcz trudne. Okazało się, że trafiłem na bardzo łagodną pogodę, tyle że z wiatrem wiejącym nie po mojej myśli. W sezonie, w porównaniu do Bałtyku, Karaiby są raczej miejscem na odpoczynek i rekreację. Jeśli chodzi o przygody to tutaj raczej można załapać się na te nie „żeglarskie”. Samo zwiedzanie wysp, poznanie miejscowych ludzi i ich zwyczajów jest niezwykłą przygodą. Do tego takie miejsca jak Tobago Cays, chyba najpiękniejsze miejsce w południowej części Karaibów, gdzie można sobie popływać z żółwiami i czasem spotkać płaszczkę  powodują, że człowiek chciałbym tam wrócić. Ciekawym miejscem jest zatoka Walliabou, w której nakręcono kilka znanych scen z „Piratów z Karaibów”. Jest tam bar, w którym pozostawiono rekwizyty i stroje z filmu. Ciekawostką jest fakt, że na ścianie baru wisi tylko jedna flaga -  polska flaga, na której podpisują się zaglądający tam kapitanowie wraz z załogą. Ja również pozwoliłem sobie złożyć tam swój podpis. 
Miejscowa ludność również jest bardzo interesująca. W większości miejsc ludzie są nastawieni komercyjnie, często podpływają do jachtu i próbują coś sprzedać. Oczywiście zawsze należy się targować. Ludzie generalnie są tam bardzo biedni. Bywają jednak rejony, gdzie mimo biedoty tej komercji jest mniej, gdzie można sobie z ludźmi porozmawiać a wręcz się razem pobawić. Miałem okazję na jednej z wysp, po wieczornej kolacji, zagrać z miejscowym zespołem.
 
 
Adrian Blondzik: Żeglujesz wspólnie z innymi pasjonatami. Czy myślałeś kiedyś o samotnym rejsie?
Szymon Ziemek: Tak jak napisałem wcześniej, żegluję zwykle razem z bratem i przyjacielem. Można powiedzieć, że jesteśmy stałą załogą. Resztę załogi dobieramy później w zależności od tego czy nasi znajomi są chętni. Jeśli mamy braki, szukamy chętnych poprzez Internet.
Samotny rejs jest ciekawą opcją. Jak do tej pory, nie rozważaną przeze mnie. Bardziej odpowiada mi pływanie z przyjaciółmi, wspólna zabawa, granie na gitarze, śpiewanie i robienie  po drodze różnych zwariowanych rzeczy.
 
 
Adrian Blondzik: Jakie plany na przyszłość? 
Szymon Ziemek: Trudno mówić o jakichś konkretnych planach. Staram się na bieżąco łapać dobre okazje. Zobaczymy co czas pokaże. Oprócz żeglarstwa zajmuję się jeszcze wieloma innymi rzeczami, dlatego czasu jest za mało, żebym mógł zrobić wszystko czego bym chciał.
 
 
Adrian Blondzik: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Szymon Ziemek: Dzięki.
 
 
Ludzie z pasją: O miłości do żeglarstwa

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu Swiony.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również