W ubiegłym tygodniu piłkarze Górnika Zabrze - Michał Koj oraz Dawid Kudła odwiedzili Adama - piłkarza zaprzyjaźnionego MKS-u Zaborze, który w ostatnim czasie został napadnięty na terenie Świętochłowic i raniony w głowę maczetą.
Młody piłkarz na szczęście ma się już lepiej i został wypisany ze szpitala do domu
- Piłkarze Górnika odwiedzili naszego kibica w mieszkaniu, gdzie zostali bardzo ciepło przyjęci przez całą rodzinę. Michał i Dawid rozmawiali z młodym adeptem piłki na wiele tematów, odpowiadali na pytania, a na koniec zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie. W ręce Adama trafiła koszulka meczowa i słowa wsparcia od całej drużyny. W imieniu Klubu i kibiców życzymy Adamowi powrotu do zdrowia i widzimy się na Roosevelta! - czytamy na stronie Górnika Zabrze.
Przypomnijmy, że do ataku na nastolatka doszło w sobotę (20 lipca) wieczorem na placu Słowiańskim w Świętochłowicach, w dzielnicy Lipiny. Z wstępnych ustaleń policji wynika, że grupa kibiców Ruchu Chorzów, uciekając przed kibicami Górnika Zabrze, przypadkowo natrafiła na 17-latka. Chłopak został pobity i raniony maczetą w głowę. W ciężkim stanie trafił do szpitala. Po kilku dniach wybudzono go ze śpiączki, a jego stan zdrowia zaczął się stabilizować.
W związku pobiciem 17-latka zatrzymano łącznie pięć osób
Na początku, zatrzymano trzy osoby. Zatrzymani, to mieszkańcy Świętochłowic w wieku 18 - 20 lat. Wszyscy usłyszeli zarzut - wspólnie i w porozumieniu przestępstwa usiłowania zabójstwa z jednoczesnym spowodowaniem u poszkodowanego ciężkich obrażeń ciała w postaci ran ciętych zadanych maczetą. Jeden z mężczyzn został decyzją sądu tymczasowo aresztowany. W poniedziałek, 29 lipca, prokurator złożył zażalenie na decyzję sądu. Chce, aby decyzja o tymczasowym aresztowaniu na trzy miesiące dotyczyła także pozostałych, dwóch podejrzanych.
Poza trójką mężczyzn, którzy mają zarzuty usiłowania zabójstwa, zatrzymano dwóch podejrzanych, którzy usłyszeli zarzuty działania w kierunku udziału w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia tj. m.in. maczety. Te osoby, po przesłuchaniu, wyszły do domów z oddaniem pod dozór policji.