Wiadomości z Świętochłowic

Rozważania U Piotra i Pawła. Zaufanie - jak ekspres

  • Dodano: 2018-09-28 14:00

Ksiądz Jan Twardowski napisał kiedyś w swoim wierszu tak: „Nie pragnę twej miłości, nie szukam przyjaźni, to właśnie jest nie dla mnie, i wcale nie wzrusza. Po prostu proszę ciebie o trochę ufności, by oprzeć się na biednej mej kapłańskiej duszy. Nic więcej. Jej zaufać, nawet zamknąć oczy i jak po Ziemi Świętej do Betlejem płynąć. I wszystko to co boli w Boga przeistoczyć jak w Ofierze na co dzień zwykły chleb i wino”. Coś jest na rzeczy z zaufaniem, skoro ksiądz, tak bardzo ceniony i znany, piszący tak znane i cenione wiersze religijne, zaufanie stawia ponad miłość i przyjaźń. Siadam więc i zastanawiam się nad tym, czym właściwie jest zaufanie. I wpada mi do głowy, że zaufanie jest, jak... proszę się nie dziwić...

Zaufanie jest jak ekspres do kawy. Jeśli raz zepsujesz - katastrofa. Próby naprawienia, choć wydawać się będą udane, nie cofną czasu. Kawa będzie się parzyć. Ale to już nie będzie ten smak. Ani - tym bardziej - ten aromat.

Niektórzy wyznają zasadę ograniczonego zaufania, przeniesioną żywcem w relacje międzyludzkie z kodeksu drogowego. Dla takich, relacja z innymi, nawet jeśli prowadzić będzie do umiejętnego poruszania się po własnym terytorium, ostatecznie jednak, w pobliżu skrzyżowania dróg, skutkować będzie zapaleniem się czerwonej lampki. No cóż… skrzyżować z kimś życiowe drogi oznacza konieczność spotkania. A tu już łatwo można doznać zawodu, kiedy po pierwszym kwadransie wspólnego życia okazuje się, że przed skrzyżowaniem sprawy wyglądały zupełnie inaczej.

Są też tacy, którzy - jak dzieci - ufają bezgranicznie każdemu, wszystkim i we wszystkich możliwych okolicznościach. Ale że noszą na barkach ślady wielokrotnie już poniesionej porażki, ich spotkania z innymi wyglądają raczej jak kolejna próba  podreperowania swojego poczucia wartości. Tak, tak… tacy też mogą kochać, tylko, że zazwyczaj toksycznie.

Znam również ludzi, którzy nie ufają nigdy i nikomu. Z różnych przyczyn. Najczęściej twierdzą, że ich zaufanie zostało nadwerężone, nadużyte, że się sparzyli, że ktoś ich skrzywdził, że ludzie są źli i że najlepiej - jeśli już - zaufać własnemu psu czy kotu, bo z rodziną to się wychodzi jedynie na zdjęciach. Gorycz kipi, frustracja się przelewa, ale wolą cierpieć, niż przemyśleć wszystko raz jeszcze.

Tak to jest z zaufaniem. Jak z ekspresem do kawy. Raz zepsujesz, to najlepszy serwis nie pomoże. Choć nie… jest jednak różnica. Serwisant ekspresu nie ma takich instrumentów jak serwisant zaufania. A - tak uważam - podleczyć zaufanie może jedynie Ten, który zaufał człowiekowi, stając się człowiekiem, dostał od człowieka w twarz, pozwolił się powiesić na krzyżu, a kiedy zmartwychwstał, ufał dalej. I ufa do dzisiaj, choć wielokrotnie to zaufanie jest przez nas wystawiane na próbę. Jezus Chrystus - bo to o Nim mowa - to największy ryzykant świata. Zaufał człowiekowi, pozwolił się zdradzić i ufał nadal. To nie jest takie proste i oczywiste. Ale zdaje się, że jedyne, aby uczyć się zaufania od podstaw…

                                                                                     

Jarosław Fiedler. Świętochłowice,Kiermasz Parafialny 2018

Rozważania U Piotra i Pawła. Zaufanie - jak ekspres

Czytaj również