W sobotę 27 stycznia 2024 roku uczestnicy Marszu na Zgodę przypomną o tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce zimą 1945 roku. Pochód ruszy o 12.00 z placu Wolności w Katowicach w stronę bramy byłego obozu w Świętochłowicach.
Tragedia Górnośląska
Co roku mieszkańcy Górnego Śląska wracają do dramatycznych wydarzeń ze stycznia i lutego 1945 roku. Panującej wyjątkowo mroźnej zimy, nieustannych walk i ognia, a przede wszystkim tysięcy ofiar wśród cywili – mordowanych w bestialski sposób, okaleczanych na zawsze, gwałconych. To dramaty śląskich rodzin, przeistaczające się w rodową traumę.
Ten ponury okres w historii regionu to Tragedia Górnośląska 1945. Instytut Pamięci Narodowej definiuje ją jako „represje wobec niewinnej ludności cywilnej Górnego Śląska po zakończeniu działań frontowych, podejmowanych głównie ze względów narodowościowych”.
Sposoby represjonowania Ślązaków były rozmaite – od grabieży, przez masowe gwałty i mordy, wywózki w głąb Związku Sowieckiego, a także bezprawne zamykanie przez władze polskie ludności cywilnej w obozach.
- Pod pojęciem Tragedii Górnośląskiej większość historyków regionalnych rozumie szereg represji, jakich doświadczyli w roku 1945 i latach późniejszych cywilni mieszkańcy Górnego Śląska. Za zbrodniczymi i masowymi aktami stała wkraczająca do kraju Armia Czerwona, a później władze komunistyczne: sowieckie, jak i polskie. Przejście linii frontu wschodniego wiązało się z licznymi mordami, gwałtami, grabieżami i dewastacją dziedzictwa kulturowego. Polityka nowej komunistycznej administracji, polegająca na budowie państwa jednolitego etnicznie otworzyła drogę ku ponownemu otwarciu obozów i miejsc odosobnienia, deportacjom do Związku Sowieckiego oraz wysiedleniom Ślązaków uznanych za Niemców - czytamy na stronie RAŚ.
Tragedia Górnośląska przez dekady w dyskursie publicznym praktycznie nie istniała, a do dziś pozostaje jednym z mało znanych poza regionem zdarzeń historycznych. Dopiero po upadku komunizmu w Polsce, rozpoczął się proces rejestracji wspomnień żyjących, a także gromadzenie dokumentów. Zaczęły się oficjalnie badania naukowe nad tragicznym dla ludności Górnego Śląska okresem. Legalne stało się upamiętnianie ofiar.
Marsz na Zgodę 2024
W 2009 roku Ruch Autonomii Śląska zainicjował marsze do bramy obozu w Świętochłowicach-Zgodzie, który na Górnym Śląsku jest symbolem powojennych prześladowań mieszkańców regionu. Uczestnicy marszu idą ok. 10-kilometrową trasą podobną do tej, jaką w 1945 roku przemierzyli pierwsi skierowani do obozu więźniowie. 27 stycznia 2024 roku wyruszą kolejny raz. Pochód ruszy o godzinie 12.00 z placu Wolności w Katowicach
Marsz na Zgodę upamiętnia ponad dwa tysiące ofiar obozu w Świętochłowicach
W połowie stycznia 1945 roku Armia Czerwona rozpoczęła zimową ofensywę na zachód – dzięki niemal błyskawicznemu natarciu armii Frontu Ukraińskiego dotarły do Katowic 27 stycznia. Wojska niemieckie zmuszone zostały do odwrotu i szybko opuściły tereny Górnego Śląska. Dla Ślązaków był to koniec wielkiej udręki, ale dramatyczny początek nowych represji. Jednym z miejsc kaźni mieszkańców regionu były obozy.
Szybko rozpoczęło się wtłaczanie do byłych hitlerowskich obozów pracy, w tym filii KL Auschwitz (KL Eintrachthutte w Zgodzie) nie tylko jeńców wojennych czy niemieckich cywili, ale również ludności polskojęzycznej, mieszkającej po polskiej stronie Górnego Śląska przed wojną. Często byli to „wrogowie ludu”, ale wiele osób trafiało do obozów przez szybką decyzję funkcjonariuszy UB i MO, a bardzo często za sprawą donosu ze strony sąsiadów. Szybko zapełniały się baraki nie tylko w Oświęcimiu, ale również Łambinowicach, Mysłowicach i Świętochłowicach-Zgodzie.
Obóz pracy "Zgoda" w Świętochłowicach
W Świętochłowicach znajdował się nazistowski podobóz koncentracyjny, który został zamknięty 23 stycznia 1945 roku. Otwarto go ponownie w 1945 r., gdy sowieccy żołnierze wkroczyli na Górny Śląsk. Obóz Świętochłowice-Zgoda działał od lutego do listopada 1945 r. i podlegał polskiemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. Wysyłano do niego Niemców, Polaków, Ślązaków, Żydów, Ukraińców, Austriaków, Rumunów i innych obywateli polskich, pochodzących z terenu Górnego Śląska, oskarżanych m.in. o podpisanie volkslisty lub o „niechęć do komunistycznej władzy”. Osoby kierowane do obozu zatrzymywane były przez funkcjonariuszy urzędów bezpieczeństwa, milicji oraz NKWD. Początkowo w obozie przebywali też jeńcy wojenni, pozostający w dyspozycji władz sowieckich.
Z powodu niskich racji żywnościowych w obozie panował głód, co doprowadziło do szerzenia się w obozie czerwonki i tyfusu. Strażnicy kradli paczki żywnościowe przesyłane przez rodziny uwięzionym oraz rzeczy osobiste więźniów. Warunki sanitarno-bytowe były katastrofalne. W krótkim czasie plagą obozu stały się wszy, pluskwy i szczury. Najdotkliwsze represje dotykały osadzonych w baraku nr 7, przeznaczonym dla podejrzanych o przynależność do NSDAP i innych organizacji nazistowskich. W katowaniu uczestniczył naczelnik Salomon Morel. Często bił więźniów pięściami lub gumową pałką, a w dniu urodzin Hitlera więźniów bito nogami od taboretu. Nieustalona liczba więźniów została zastrzelona przez strażników podczas próby ucieczki z obozu lub zakatowana przez funkcjonariuszy obozu.
W obozie w okresie powojennym więzionych było co najmniej 5764 więźniów, z których niemal 1/3 nie przeżyła pobytu. IPN udokumentował liczbę zmarłych w obozie na 1855 osób. Istnieją jednak przesłanki, aby całkowitą liczbę ofiar w okresie od lutego do listopada 1945 roku szacować na około 2,5 tysiąca. Ginęli z powodu tragicznych warunków, chorób i nieludzkiego traktowania. Jego komendantem był m.in. znany z okrucieństwa Salomon Morel.
Na przełomie października i listopada 1945 obóz wizytowała trzyosobowa komisja z prokuratorem Jerzym Rybakiewiczem na czele, która przejrzała akta, przesłuchała wszystkich więźniów, po czym zwolniła prawie wszystkich więźniów do domu. Musieli oni przedtem podpisać zobowiązanie, że pod groźbą kary więzienia nie będą z nikim rozmawiać o tym, co się działo w obozie. Ostatecznie obóz przestał funkcjonować w listopadzie 1945.