Rozmowa ze świętochłowicką poetką, autorką wierszy i piosenek Danutą Hein. Kolejna część cyklu „Ludzie z pasją”.
Danuta Hein urodziła się 1979 roku w Katowicach. Jest autorką wierszy, publikacji w prasie lokalnej oraz tekstów piosenek oraz korektorką. Wiersze publikowane m.in. w antologiach pokonkursowych oraz w Antologii Poetów Rudzkich („Dwie strony wiersza” RTPD, Ruda Śląska 2014). Poza tym laureatka konkursów poetyckich, m.in.: I Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Poezja jest kobietą”, Bytom 2006; XXVIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Haliny Poświatowskiej, Częstochowa 2004; X Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Katowice 2003; Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Książnicy Beskidzkiej, Bielsko-Biała 2001.
Adrian Blondzik: Skąd wzięła się pasja do pisania?
Danuta Hein: Myślę, że razem z tą pasją przybyłam na świat, musiałam ją tylko w sobie odkryć. Pierwsze moje „dzieła” to książeczki, które pisałam jako pięcioletnia dziewczynka. W archiwach rodzinnych zachowała się m.in. ta o żabie i bocianie. Bardzo wcześnie, dzięki mamie i tacie, odkryłam baśnie. Zachwyciłam się tymi, które opowiadano mi do poduszki i bardzo szybko zaczęłam tworzyć i opowiadać własne. Andersen i bracia Grimm wywarli na mnie tak silne wrażenie, że wiele, wiele lat później napisałam pracę magisterską poświęconą grozie w baśniach. Ale wróćmy do początków... Jako rezolutna ośmiolatka zadecydowałam, że moje serce należy do poezji. I napisałam mój pierwszy, zajmujący aż dwie strony zeszytu, wiersz o Tadkuniejadku. A potem już jakoś samo poszło. W szkole podstawowej uwielbiałam „Filipinkę” i korespondowałam z publikująca na jej łamach śp. Danutą Wawiłow moja ówczesną poetycką idolką. To ona utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinnam tworzyć, że jakiś tam talent we mnie drzemie. W szkole średniej, znakomitym III Liceum Ogólnokształcącym im. St. Batorego w Chorzowie, pisałam dalej. W trzeciej klasie napisałam scenariusz spektaklu i wyreżyserowałam go. W Festiwalu Teatralnym zdobył wysokie miejsca w dwóch kategoriach.
A.B.: Nie tylko wiersze, ale także piosenki znajdują się w Pani twórczości?
D.H.: Tak, czasami popełniam tekst piosenki. Czasami jest to hymn rajdu szkolnego dla mojej córki, czasami literacki przekład angielskiego tekstu innego autora, a czasami poezja śpiewana. Do niektórych tekstów powstała już muzyka i mam nadzieję, że niedługo ujrzą światło dzienne, ale niczego więcej na razie nie mogę zdradzić. Były też teksty pisane niejako „na zamówienie”, które chociaż podobały się to nie trafiły we wrażliwość danego wokalisty. Czekają w szufladzie na lepszy czas. W końcu, są też teksty takie jak „Smutna historia Białej Mary”, pozostające w klimacie nieco tawernianoknajackim. Może ktoś kiedyś napisze do nich muzykę i może ja je zaśpiewam. Bo śpiew jest moja kolejną miłością.
A.B.: Czy miasto Świętochłowice znalazło się w którymś z wierszy?
D.H.: W żadnym wierszu nie pada nazwa Świętochłowic, co nie znaczy, że moje miasto nie jest dla mnie ważne. W klimacie śląskości pozostają natomiast moje trzy wiersze, z których każdy traktuje o jednym z Powstań Śląskich. Wiem, że te wiersze znajdują wielu zwolenników. Przekonałam się o tym na moim ostatnim wieczorze poetyckim, który zorganizował Pan Mirosław Badura, w ramach swoich Lekcji fantastycznych spotkań organizowanych w Restauracji Skałka. Chciałam te trzy powstańcze wiersze podarować naszemu Muzeum Powstań Śląskich, ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Widocznie tego rodzaju promocja miasta jest niepotrzebna.
A.B.: Jest Pani laureatką wielu konkursów, którą nagrodę ceni Pani najbardziej?
D.H.: Wszystkie nagrody bardzo mnie cieszą, ale nie podporządkowuję mojej drogi literackiej kolejnym wygranym. Tak naprawdę to, czy zdobyliśmy jakieś miejsce w danym konkursie literackim zależy od indywidualnej wrażliwości i poetyckich upodobań jury. A dla mnie najważniejsze to, żeby moja poezja trafiała pod te przysłowiowe strzechy, żeby ludzie nie bali się poezji. Czasy, kiedy na lekcjach języka polskiego głowiono się nad tym „co poeta miał na myśli”, przeszły do lamusa. Czytajmy poezję i przepuszczajmy ja przez siebie, swoje odczucia i doświadczenia. Każde rozumienie poezji jest dobre. Nie tak dawno założyłam stronę na Facebooku i ważniejsze od wszelkich konkursów jest to, że już ponad 600 osób czyta to, co ja napisałam. A jeśli ciągle chce Pan wiedzieć, jaka nagroda była dla mnie najcenniejsza, to mogę wymienić dwie równie ważne. Pierwszą z nich była po prostu moja pierwsza większa nagroda wyróżnienie w konkursie Twojego Stylu na wiersz miłosny. To było jeszcze w poprzednim wieku, ale przeżyłam to bardzo mocno. Poznałam wtedy Tomasza Jastruna i Dominikę Ostałowska, która czytała nagrodzone wiersze. Moją nagrodą był wielki flakon perfum i jeszcze coś, ale nie pamiętam dokładnie. Drugi ważny konkurs, z racji jego prestiżu to XXVIII Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Haliny Poświatowskiej i moje I miejsce w kategorii Debiut.
A.B.: Czy zdarza się Pani, że wymyśla wierz w mało oczekiwanym miejscu i zapisuje np. na chusteczkach?
D.H.: Wszystkie wiersze przychodzą do mnie w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie. Dlatego w moim mieszkaniu pełno jest kartek i długopisów. Ulubiony wiersz mojej mamy, czyli „Ryba” skrystalizował się w mojej głowie w trakcie miksowania masy na ciasto. Zapisałam go i tyle, ot cała magia tworzenia. Obce jest mi zasiadanie nad czysta karta i oczekiwanie na natchnienie. Moje wiersze są jak owoce kiedy dojrzeją to spadną. Na tą kartkę, właśnie. Każdy wiersz zapisuję ręcznie, bo jak wiemy z „Mistrza i Małgorzaty” rękopisy nie płoną.
A.B.: Gdzie możemy się spotkać z Pani twórczością?
D.H.: Przede wszystkim zapraszam na moją poetycką stronę: www.facebook.com/danutahein Publikowałam również w antologiach pokonkursowych, moje wiersze można również znaleźć w Antologii poetów rudzkich „Dwie strony wiersza”. Z Ruda Śląską związałam się zawodowo, stąd uwzględnienie mnie w takiej antologii. Myślę jednak, że nadszedł czas, aby wydać coś pod własnym szyldem. W moim idealnym świecie dzieje się tak, że ktoś z branży zachwyca się wierszami poety i natychmiast chce wydać jego twórczość. W świecie realnym jest tak, że trzeba pracować nad autopromocją. Mam nadzieję, że wydam swój tomik już niedługo, a po czterdziestce przeproszę się z prozą i wtedy stworze wielką powieść.
Adrian Blondzik: Dziękuję serdecznie za rozmową. Życzę wielu sukcesów.
Danuta Hein: Dziękuję.