Z Michałem Barczykiem rozmawiam o kolarstwie górskim, w którym odnosi już nie małe sukcesy. Kolejna część cyklu „Ludzie z pasją”.
Michał Barczyk trenuje kolarstwo górskie od 17 roku życia. Dotychczasowe sukcesy przedstawiają się następująco: Akademicki Drużynowy Mistrz Polski 2012, Akademicki Drużynowy Mistrz Śląska 2012 oraz 2011, III miejce indywidualnie w Akademickich Mistrzostwach Śląska 2011/2012, III miejsce w Mistrzostwach Polski LZS w kat. Orlik 2011, a także II miejsce w klasyfikacji generalnej Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej, kat. Orlik, dystans Masters 2012.
Adrian Blondzik: Kolarstwo górskie jest w Polsce popularne?
Michał Barczyk: Kolarstwo górskie w Polsce jest dość popularnym sportem szczególnie wśród amatorów. Do najliczniejszych zawodów można zaliczyć na pewno maratony, gdzie na starcie staje czasami ponad 1700 osób gotowych pokonać specjalnie przygotowaną trasę. Liczba osób, która choć raz w roku uczestniczy w jakichkolwiek zawodach sięga ponad 20 tysięcy.
Trochę inaczej jest wśród zawodników licencjonowanych, których w naszym kraju jest niewiele ponad 500 (wliczając w to dzieci, juniorów, elitę oraz mastersów). Zawodnicy licencjonowani poddawani są dokładnych badaniom lekarskim umożliwiającym im start w najważniejszych imprezach krajowych jakimi z pewnością są Mistrzostwa Polski oraz Puchar Polski. Tego typu zawody obywają się głownie na 3-5 km pętlach, które są bardzo atrakcyjne dla kibiców, a zarazem trudne dla osób uczestniczących w zawodach.
Adrian Blondzik: Na pewno jazda po górach wyzwala wiele adrenaliny?
Michał Barczyk: Jazda po górach jest esencją tej dyscypliny sportu. Specjalnie przygotowane trasy na których korzenie, kamienie, dropy, skocznie, ostre zakręty wymagają od zawodników pełnego skupienia podczas trwania zawodów, pokonanie każdego z tych elementów powoduje dużo radości i dodaje pewności siebie w dalszej części trasy. Jeden błąd może bowiem spowodować groźną kontuzję, która potrafi wykluczyć taką osobę na bardzo długi okres lub nawet zakończyć jej karierę. Każda przeszkoda na długo pozostaje w pamięci, a czym trasa jest trudniejsza tym emocje są większe i bardziej mobilizują do kolejnych treningów i startów.
Adrian Blondzik: Od kiedy trenujesz?
Michał Barczyk: Kolarstwem zainteresowałem się w 2006 roku, na początku były to głównie wyprawy turystyczne, dzięki czemu udało mi się zwiedzić znaczącą część naszego kraju oraz fragment Europy. W 2007 roku zapisałem się do grupy kolarskiej w Katowicach, gdzie zacząłem się amatorsko ścigać, głównie na maratonach MTB. Pierwszymi celami w kolarskim peletonie bywało często ukończenie wyścigów. W końcówce 2010 roku postanowiłem skonkretyzować swoje plany i rozpocząłem solidne przygotowanie do następnego sezonu. Wyrobiłem licencję kolarską, zainwestowałem w badania wydolnościowe. Efekty były widoczne już podczas pierwszych startów. Rok 2012 jest kontynuacją treningów i kolejnym znaczącym krokiem w gonieniu krajowej czołówki.
Adrian Blondzik: Z tym sportem wiążą się kontuzje, choćby ostatnio Maja Włoszczowska, miałeś jakieś poważne, czy na szczęście nic?
Michał Barczyk: Na szczęście (odpukać w niemalowane), nie przydarzyła mi się nigdy żadna poważniejsza kontuzja, choć nie raz zatrzymywałem się na drzewach, kamieniach czy ziemi. Podczas zawodów widziałem natomiast wiele upadków, które nie raz kończyły się pobytami w szpitalu i licznymi złamaniami.
Adrian Blondzik: Czy w naszym mieście jest gdzie jeździć, czy raczej wybierasz inne tereny?
Michał Barczyk: Świętochłowice nie mogą zaoferować zbyt wiele terenów do aktywnej jazdy, czy podwyższania umiejętności technicznych. Mam jednak kilka miejsc w których lubię trenować, na pewno są nimi góra Hugona czy Ajska. Lekkie treningi wykonuję często na Skałce. Głównie wybieram jednak treningi szosowe, gdzie ulubioną trasą jest pętla mikołowska. Często uczestniczę także w katowickich treningach Infrasettimanale Classico.
Adrian Blondzik: A czy jazda szosowa też Cię interesowała, czy od razu wolałeś kolarstwo górskie?
Michał Barczyk: Kolarstwo szosowe wymaga dużo większej liczby treningu i czasu temu poświęconego. Jednak jak każda dyscyplina sportu ma w sobie też kilka aspektów, które powodują pozytywne emocje. Dużo większe prędkości oraz taktyka są elementami które sprawiają, że wyścigi szosowe nie są nudne. Dlatego też często uzupełniam swój kalendarz startami i treningami na rowerze szosowym.
Adrian Blondzik: Jest to drogi sport?
Michał Barczyk: Rower klasy wyścigowej to koszt rzędu 10 tys. złotych, koszty dojazdów, noclegów, wyżywienia i wpisowego na wyścigi to około 3500 zł, obsługa trenerska i fizjoterapeutyczna około 2500 zł, dwutygodniowy obóz w okresie zimowym około 2000 zł. Podstawowe uposażenie zawodnika, czyli spodenki, koszulki, bluza, kurtka, buty, rękawiczki, okulary, kask to koszt około 2000 zł. Do tego powinny dojść koszty wejściówek na baseny, siłownie, koszty serwisu rowerowego. Myślę, że 25 tys. rocznie pozwoliło by w pełni poświęcić się trenowaniu na najwyższym poziomie. Osobom zaczynającym przygodę z wyścigami, posiadającymi swój sprzęt wystarczy budżet rzędu 1-2 tys. złotych rocznie.
Adrian Blondzik: Jakbyś chciał zachęcić innych do kolarstwa górskiego to co byś powiedział?
Michał Barczyk: Zaprosiłbym ich na lokalne wyścigi, które odbywają się w miastach ościennych, pokazał jak dzięki takim imprezom całe rodziny rywalizują i cieszą się wspólnie w osiąganych wyników. Do ciekawszych zawodów należy zaliczyć wrześniowy wyścig w Rudzie Śląskiej, czy maratony w chorzowskim Parku Śląskim.
W tym miejscu, jako zawodnik Grupy Kolarskiej Gomola Trans Airco w Chorzowie chciałbym podziękować także sponsorom, dzięki którym jestem w stanie rywalizować na najwyższym poziomie krajowym, sponsorom tytularnym za zapewniony transport i wpisowe na większości imprez sportowym, Centrum Synergia w Chorzowie za obsługę fizjoterapeutyczną. Sponsorom indywidualnym, głównie sklepowi rowerowemu Activa Sport www.rower.com.pl w Rudzie Śląskiej, za wsparcie sprzętowe i serwisowe. A także rodzicom i wszystkim bliskim za dobre słowa i radość z najmniejszych sukcesów.
Adrian Blondzik: Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę wiele sukcesów.
Michał Barczyk: Dziękuję również.