Minęły trzy lata od zaprzysiężenia kolejnego prezydenta Świętochłowic. Jak ocenia ten czas gospodarz miasta? Czy dzisiaj w sercu metropolii żyje się lepiej niż przed jego kadencją? Jakie wyzwania stoją przed miatem położonym w samym sercu metropolii? Na rozmowę z Danielem Begerem zaprasza Wojciech Kocjan.
Aresztowanie byłego prezydenta Świętochłowic.
Wojciech Kocjan: Zacznijmy może od chyba najbardziej gorącego tematu ubiegłego tygodnia. Zatrzymanie byłego prezydenta Świętochłowic oraz jego najbliższych współpracowników to być może dla wielu osób zaskoczenie, ale zapewne nie dla pana.
Daniel Beger: Faktycznie, nie jest to dla mnie zaskoczenie. W momencie, kiedy zostałem prezydentem, moim obowiązkiem było doprowadzenie do wyklarowania kwestii finansów i działań poprzedniej władzy. Tak robi każdy nowy prezydent - przeprowadza dogłębną analizę, a w momencie, kiedy są sprawy, które wymagają zbadania przez odpowiednie służby, to w obowiązku ustawowym jest również to, żeby takie rzeczy przedstawiać i to zostało zrobione. Nie mam w tej sprawie nic więcej do powiedzenia. Żyję bieżącymi tematami, nie tym, co zostało zrobione kilka lat temu.
Ostatnie trzy lata to był trudny czas
Zostawmy w takim razie byłych prezydentów w spokoju i porozmawiajmy o pana kadencji. Niedawno minęły trzy lata od zaprzysiężenia. Jak ocenia pan ten czas?
To był trudny czas, dlatego, że nie spodziewałem się takiej sytuacji finansowej miasta. Informacje na temat finansów nie były pełne, być może właśnie dlatego, że wiele wiadomości nie było dostępnych publicznie. Natomiast skupiłem się na tym, żeby doprowadzić miasto do stabilizacji finansowej, i jak się okazuje, we wrześniu tego roku, a więc prawie po trzech latach, udało nam się odzyskać zdolność kredytową. Były to niejednokrotnie działania niewidoczne dla oka mieszkańców, jednak musieliśmy pracować w ten sposób, żeby móc sobie oczyścić drogę do realizacji potrzebnych Świętochłowicom inwestycji w kolejnych latach.
Czy są rzeczy, które dziś załatwiłby pan inaczej?
Na pewno dobierałbym inaczej współpracowników. Okazuje się, że nie zawsze kompetencje idą w parze z ambicjami. Z reguły jestem ufnym człowiekiem i to być może sprawiło, że nie do końca miałem rozeznanie, czy ktoś ma czyste intencje, czy też nie.
Te trzy lata temu w trakcie kampanii zadałem panu pytanie, jakie największe wyzwania stoją przed miastem w kolejnych latach. Odpowiedział pan, że to mieszkalnictwo, ochrona środowiska, bezpieczeństwo, przedsiębiorczość, aktywność sportowa oraz współpraca z mieszkańcami. Ta lista jest jeszcze aktualna?
Oczywiście, że ta lista jest aktualna i ona nadal będzie realizowana, natomiast przez wzgląd na pierwsze trzy lata mojej prezydentury, w których realizacja zadań twardych nie była możliwa przez trudną sytuację finansową, działania te niestety przesuwają się w czasie. Patrząc jednak z perspektywy ostatniego półtora roku, ja i tak jestem bardzo zadowolony z tego, co udało się osiągnąć. Pozyskane wsparcie finansowe pozwala mi realizować wiele inwestycji, szczególnie takich, które służą rozwojowi Świętochłowic, jak na przykład otwarcie się na tereny inwestycyjne, najważniejsze inwestycje drogowe takie jak remont ul. Łagiewnickiej. Pozyskaliśmy też część środków na przebudowę ulicy Bytomskiej. Z perspektywy trzech lat bardzo wiele zadań zostało rozpoczętych, natomiast wobec ciężkiej pracy w zakresie stabilizacji finansów będziemy musieli się uzbroić w cierpliwość, gdyż kolejne będą realizowane w kolejnych latach.
Można powiedzieć, że ta lista to takie problemy, z którymi wiele miast musi się zmierzyć. A dla Świętochłowic jakie jest największe wyzwanie na dzień dzisiejszy?
Zdecydowanie wyzwaniem jest największa inwestycja, jaką obecnie realizujemy w mieście, czyli rekultywacja „bomby ekologicznej”, jaką stanowi staw Kalina. Tutaj ciężka praca, ale też i współpraca z Ministerstwem Klimatu i Środowiska, a także z premierem, sprawiła, że dzisiaj jesteśmy na etapie wyciągnięcia z dna połowy toksycznego osadu. Na bieżąco prowadzimy rozmowy z wykonawcą, a ja z uśmiechem na twarzy wyczekuję jesieni 2023 roku, kiedy ten problem zostanie w Świętochłowicach w końcu całkowicie zneutralizowany.
Zanieczyszczony staw Kalina to na pewno problem, którego nie udało się rozwiązać pańskim poprzednikom, wszystko wskazuje na to, że jednak panu ta sztuka się uda. Ale tych problemów mieszkańcy na pewno zgłaszają zdecydowanie więcej. Zakończyły się właśnie jesienne spotkania w dzielnicach. Jakie kwestie są dla nich najważniejsze?
Nie ma co ukrywać, że spotkania z mieszkańcami to rozbieżność między tym, co ja deklarowałem w swoim programie wyborczym, bo skupiam się głównie na dużych inwestycjach, na zadaniach „twardych”, natomiast mieszkańcy oczekują załatwienia spraw „miękkich”, takich jak porządek na ulicach, remonty mieszkań komunalnych czy też przycięcie drzew, jak np. przy ulicy Średniej albo w centrum przy Szkole Podstawowej nr 4. Te spotkania utwierdzają mnie jednak w przekonaniu, że warto się spotykać i robię to wiosną i jesienią. W każdej dzielnicy staramy się, aby te małe rzeczy, które najbardziej doskwierają mieszkańcom, były realizowane. W żaden sposób nie odstępuję przy tym od realizacji tych dużych inwestycji. Ubiegamy się cały czas o duże dofinansowania, tak, aby mieszkańcy oprócz tych małych spraw dostrzegali również potencjał Świętochłowic za pomocą dużych inwestycji.
Komisariat Policji na Lipinach oraz likwidacja Straży Miejskiej
Przed kadencją mocny nacisk kładł pan na kwestię ponownego utworzenia komisariatu policji na Lipinach. To się jednak nie udało. Chciał pan zlikwidować straż miejską, a ta wciąż funkcjonuje. Co się zmieniło?
Zmieniło się bardzo wiele. Jeżeli chodzi o komisariat policji, rozmawiałem na ten temat z komendantem głównym policji. Podczas tej rozmowy usłyszałem o szeregu warunków, jakie należy spełnić. Oprócz bardzo dużych kosztów ponoszonych po stronie gminy pojawia się również kwestia pewnej priorytetyzacji działań Komendy Głównej Policji. Mówiąc wprost, są inne priorytety dla policji niż budowa komisariatu w Świętochłowicach. Natomiast inną sprawą jest oczywiście szukanie alternatywnych rozwiązań, bo sam komisariat nie rozstrzygnąłby problemu. Nowe rozwiązania w postaci np. zintegrowanego inteligentnego monitoringu miejskiego, który wdrożyliśmy na ul. Barlickiego, a który chcielibyśmy rozdystrybuować na całe miasto, spowoduje, że poziom bezpieczeństwa mieszkańców wzrośnie. W tym głównie mieszkańców Lipin. Dla mnie jest to tożsame – tak naprawdę celem nadrzędnym było zwiększenie poziomu bezpieczeństwa mieszkańców Lipin i jak się okazuje, są innowacyjne rozwiązania, które będą temu służyły, mieszczące się w budżecie miasta i niosące ze sobą pewną wartość dodaną. Dodatkowo pracujemy nad taką infrastrukturą drogową, która sprawia, że dojazd patrolu policji z ul. Wojska Polskiego zajmuje bardzo mało czasu, więc w przypadku ewentualnych zdarzeń funkcjonariusze są w stanie reagować natychmiast.
Nawiązując do tematu straży miejskiej, okazało się, że wystarczyła szczera i rzeczowa rozmowa z komendantem i strażnikami o tym, czego mieszkańcy od nich oczekują. Ja jako świętochłowiczanin sam stwierdziłem, byli słabo widoczni na ulicach, nie widziałem ich w relacjach z mieszkańcami i dałem im szansę, aby przekonali mnie do tego, że funkcjonowanie takiej straży jest potrzebne. Dzisiaj po trzech latach mogę powiedzieć, że strażnicy angażują się w sprawy mieszkańców. Wprowadzili także formę autopromocji i są obecni w mediach społecznościowych, a więc stali się dostępni dla tych, którzy za pomocą internetu są w stanie śledzić ich działania. Jestem przekonany, że ci, którzy wówczas popierali postulat likwidacji straży miejskiej, dziś także przekonali się do stwierdzenia, że nasza straż jest aktywna, ma się coraz lepiej, a strażnicy załatwiają bardzo dużo spraw w służbie mieszkańcom.
Kwestia fińskich domków oraz drzew na Wzgórzu Hugona
W trakcie kampanii deklarował pan też potrzebę ocalenia zabytkowych fińskich domków. Zdaje się, że to faktycznie się uda, ale czy wiadomo już, kiedy ruszą prace?
Są problemy, które są niezależne od prezydenta ani od gminy. To na przykład lokatorzy wynajmujący tam mieszkania. Umówiliśmy się z nimi, że zaproponujemy im alternatywne mieszkania. Zdecydowana większość zgodziła się na propozycję miasta, ale są też mieszkańcy, którzy się na to nie decydują i wciąż tam mieszkają, a to powoduje, że jakiekolwiek ruchy budowlane, a także projektowe, są wstrzymane, dopóki ostatni lokatorzy nie opuszczą domków.
Nie wiem czy to się uda w przyszłym roku, ale chciałbym wtedy rozpocząć remont pierwszego domku fińskiego z przeznaczeniem na cele społeczne. Zobaczymy, czy projektanci na to pozwolą, bo jak się okazuje, w niektórych domkach może być problem z dostępem dla osób niepełnosprawnych, ze względu na schody, wąskie futryny i brak możliwości budowy odpowiednich udogodnień. Do czasu, gdy nie będziemy mieli domków pod swoim zarządem, nie możemy w pełni zweryfikować kwestii bezpieczeństwa i dostosowań do panujących wymogów.
Fińskie domki pozostaną na swoim miejscu, a czy to samo można powiedzieć o drzewach na Hugobergu?
Nie można cofnąć decyzji, jakie zostały podjęte przed moim zaprzysiężeniem, a ingerencja w nie była już niemożliwa, niestety było za późno. Kiedy obejmowałem urząd, około 15 ha na Górze Hugona już znajdowało się w rękach prywatnych deweloperów. Dzisiaj każdy ruch działający na szkodę tych deweloperów spowodowałby bardzo duże straty dla miasta. Rozpoczęłyby się procesy i żądania odszkodowania za utracone korzyści. Ponieważ zaczęły się pojawiać jeszcze inne plany odnośnie okolic Góry Hugona i terenów zielonych na Zgodzie, w studium uwarunkowań znalazły się kolejne propozycje, żeby inne zielone połacie zostały wycięte, a tereny były przeznaczone na zabudowę mieszkaniową. W tym przypadku nie będzie mojej zgody, aby nawet pół hektara drzewostanu zostało wycięte.
W drugiej części wywiadu, która ukaże się w piątek 3 grudnia, porozmawiamy między innymi pomniku upamiętniającym ofiary obozu Zgoda; o świętochłowickim sporcie, także żużlu; o rezygnacji Daniela Begera z zasiadania w radzie nadzorczej Parku Śląskiego, a także oddaniu Muzeum Powstań Śląskich pod opiekę urzędu marszałkowskiego.