Daniel Beger podzielił się z mieszkańcami informacją o umorzeniu śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień wynikających z pełnionej przez niego funkcji. Postępowanie zakończono po niemalże dwóch latach.
Czyste sumienie
Po niespełna dwóch latach śledztwa, Prokuratura Okręgowa w Gliwicach postanowiła umorzyć postępowanie dotyczące rzekomego niedopełniania obowiązków oraz dokonywania nadużyć przez czołowe postacie świętochłowickiej sceny politycznej. Mowa m.in. o Danielu Begerze, wiceprezydencie Sławomirze Pośpiechu, byłym zastępcy prezydenta Adamie Trzebińczyku oraz radnych: Tomaszu Grudnioku, Jacku Kamińskim i Rafale Łatasiu. Prezydent skomentował sprawę w swoich mediach społecznościowych.
- Przepełnia mnie niesmak i złość, bo to publiczne pieniądze zmarnotrawione w prokuraturze na bezzasadne śledztwo. To czas, w którym organy ścigania mogły zająć się tymi, którzy naprawdę łamią prawo. To wreszcie wiele godzin, które spędziłem w prokuraturze i na komendzie policji w Gliwicach, zamiast na wykonywaniu obowiązków na rzecz miasta i mieszkańców.
Dodaje, że oskarżenia skierowane w stronę pracowników magistratu były wyssane z palca, a on sam zawsze w swoich działaniach kieruje się transparentnością i uczciwością.
- Najważniejsze jest jedno: choć wielu łatwo przychodzi rzucanie fałszywych oskarżeń i obrzucanie innych błotem, prawda zawsze się obroni – dodaje.
Jak to się zaczęło?
Zeznania w sprawie rzekomego przekroczenia uprawnień przez pracowników świętochłowickiego Urzędu Miejskiego złożył dziennikarz Śląskiej Telewizji Miejskiej. Protokół w tej sprawie spisano 9 grudnia 2020 roku. Dziennikarz powiadomił organy ścigania o szeregu nieprawidłowości w działalności urzędu i jego pracowników – wspominał chociażby o tym, że Daniel Beger pełni „jakąś funkcję” w organach Chorzowsko Świętochłowickiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji i pobiera z tego tytułu pensję za ¾ etatu. Opisywał także nieprawidłowości związane z konkursem na stanowisko Dyrektora Centrum Kultury Śląskiej.
Daniel Beger ma swoją teorię, dlaczego dziennikarz wystosował w jego stronę takie oskarżenia.
- W mojej ocenie zawiadomienia były zemstą za odwołanie wiceprezydent związanej z telewizją, a dokładniej za utratę marzeń o możliwości obsadzania stanowisk i realizowania chciwej polityki przez małe i mściwe osoby chowające się za pięknymi sztandarami - komentuje.
Podkreśla, że po raz kolejny prawda wychodzi na jaw, a zarzuty kierowane w stronę magistratu okazują się fikcją.