Grupa mieszkanek, które chcą poprzez referendum odwołać Daniela Begera z funkcji prezydenta miasta, intensywnie zbiera podpisy popierające inicjatywę. Inicjatorki referendum zebrały już ponad 1,5 tys. głosów poparcia.
Referendum w Świętochłowicach
W ubiegłym miesiącu 6 mieszkanek Świętochłowic złożyło w Urzędzie Miasta Świętochłowice powiadomienie o zamiarze wystąpienia z inicjatywą przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania prezydenta Daniela Begera. Kobiety zarzucają prezydentowi m.in. "kolesiostwo", odstraszanie inwestorów i brak płynności finansowej miasta. Pod wnioskiem podpisały się: Beata Łukasiak, Katarzyna Posmik, Aneta Solich, Dorota Chojnacka, Teresa Stondzik oraz Wioletta Czernecka.
Inicjatorki referendum zarzucają prezydentowi także m.in. brak płynności finansowej miasta, złą sytuację finansową szpitala powiatowego, bak dialogu z nauczycielami i odstraszanie potencjalnych inwestorów.
Daniel Beger przypomina, że panuje demokracja i każdy ma prawo oceniać jego działania. Podkreśla też, że od początku swojej prezydentury dąży do stabilizacji finansów. Na swoim profilu na facebooku stara się rozprawić z każdym z zarzutów inicjatorów referendum.
- To nie o to chodzi, że ja chcę wykorzystywać media czy Facebooka do wyjaśniania tych kwestii. Robię to dlatego, że panie nie wyrażają inicjatywy do tego, żeby się spotkać ze mną i porozmawiać, a skoro to jest jedyny kanał komunikacyjny, za pomocą którego mogę do nich dotrzeć z wyjaśnieniami i obalić ich zarzuty to zrobię to w stosunku do każdego zarzutu, który wtedy – 17 stycznia się pojawił – mówił dla TVS Daniel Beger.
Inicjatorki akcji muszą zdobyć 3,7 tys. podpisów
Kobiety złożyły powiadomienie o zamiarze wystąpienia z inicjatywą przeprowadzenia referendum 17 stycznia. Gmina miała 14 dni na przekazanie grupie inicjatywnej informacji dotyczącej liczby wyborców, co związane jest z wymaganą liczbą podpisów pod wnioskiem o referendum oraz liczbą osób, które muszą wziąć udział w referendum, aby było ono ważne. Jak się okazuje, w Świętochłowicach uprawnionych do głosowania jest ponad 37 tysięcy osób. Teraz konieczne jest zebranie poparcia dla organizacji referendum: wystarczy do tego 10 proc. uprawnionych do głosowania, czyli 3,7 tys. osób. Wnioskodawczynie mają na to w sumie 60 dni. Po dwóch tygodniach udało im się zgromadzić 1,5 tys. podpisów.
Żeby referendum było wiążące, udział w nim musi wziąć ponad 10 tys. osób
Żeby referendum było wiążące, udział w nim musi wziąć 60 proc. głosujących w drugiej turze wyborów prezydenckich. W Świętochłowicach zagłosowało wówczas ponad 17,5 tys. osób - na Daniela Begera zagłosowały 8 823 osoby, co stanowi 50,35%, z kolei na Dawida Kostempskiego oddano 8 701 głosów, czyli 49,65%. W związku z tym do referendum musiałoby pójść ok. 10,5 tys. ludzi. Do odwołania obecnego prezydenta konieczna byłaby również większość odpowiadająca twierdząco na pytanie o to odwołanie.
Jak informuje Daniel Beger, zgodnie z ustawą o referendum lokalnym wszystkie koszty organizacji pokrywa samorząd. To 80-100 tys. zł. Z budżetu państwa finansowane są jedynie działania komisarza wyborczego.