Od 1 lutego nowym komendantem Straży Miejskiej w Świętochłowicach jest podpułkownik Bogdan Bednarek, który wcześniej pracował m.in. w Urzędzie Ochrony Państwa (później ABW) oraz pełnił funkcję kierownika w Samodzielnej Sekcji Przeciwdziałania Terroryzmowi. W rozmowie ze swiony.pl opowiada do jakich miejsc w Świętochłowicach do dziś ma sentyment oraz jakie zmiany w funkcjonowaniu Straży Miejskiej zamierza lub już wprowadził.
Weronika Grychtoł: Jest Pan świętochłowiczaninem, proszę opowiedzieć, z jakimi miejscami w mieście jest Pan związany i czy miło jest wrócić na „swoje podwórko”?
Bogdan Bednarek: Ja właściwie nigdy stąd nie wyjechałem, od 17 lat mieszkam w Chropaczowie. Pojawiła się raz propozycja pracy w stolicy i odmówiłem - chyba jestem zbyt przywiązany do tego miasta. Chodziłem do świętochłowickiej Szkoły Podstawowej nr 8, dzieciństwo spędziłem na Zgodzie i Hugobergu. To piękna góra, która kiedyś uczyła nas jeździć na nartach, pamiętam też popularny staw Gliniok, który dziś już chyba nie istnieje. No i pierwsza praca – pięć lat w szkole salezjańskiej na Zgodzie, gdzie pracowałem jako nauczyciel wychowania fizycznego. Dużo ciekawych wspomnień i ogromny sentyment mam do tej szkoły…
Jaką drogę Pan przebył do dzisiejszego stanowiska?
Po pięciu latach u salezjan postanowiłem związać swoją karierę ze służbami mundurowymi, co od zawsze było moim marzeniem. Zacząłem pracę w Urzędzie Ochrony Państwa, późniejszej w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po jakimś czasie pojawiła się propozycja pracy w wojsku, tworzono akurat nowe piony. Ja budowałem przedstawicielstwo Kontrwywiadu Wojskowego na Śląsku. Byłem m.in. szefem śląskiej ekspozytury tej służby. W 2016 roku podjąłem decyzję o przejściu na emeryturę, nawiasem mówiąc szybko przyszła (śmiech). No i decyzja co dalej… Chciałem wykorzystać jeszcze swoje doświadczenia, stąd decyzja o przystąpieniu do konkursu na stanowisko tutejszego komendanta. Udało się i jestem.
I jakim jest Pan komendantem?
Przede wszystkim ludzkim. Chciałbym, żeby strażnicy chodzili do pracy z przyjemnością, aby mieli stąd dobre wspomnienia. Nowoprzyjętych poprosiłem do siebie, z każdym indywidualnie porozmawiałem. Podkreśliłem, że moje drzwi są zawsze otwarte. Atmosfera jest ważna, stąd chce doprowadzić do jakiegoś wyjazdu integracyjnego.
A Pana wrażenia po pierwszym półroczu?
Przede wszystkim pozytywne zaskoczenie panującą dyscypliną pracy i oddaniem funkcjonariuszy, którzy tak naprawdę nie zarabiają tyle, ile powinni, Zaangażowanie świętochłowickich strażników jest ogromne, a jest to praca bardzo ciężka, wymagająca kultury osobistej, wysokiej odporności psychicznej i znajomości prawa.
Nawiązując jeszcze do Pana doświadczeń zawodowych i pracy w Samodzielnej Sekcji Przeciwdziałania Terroryzmowi - czy wyniesione z tej służby doświadczenia można wykorzystać w pracy w Straży Miejskiej?
Cześć na pewno tak, ale jednak jest to inny świat. To, czego się tam nauczyłem i co może być przydatne na moim stanowisku to na pewno doświadczenie w pracy z ludźmi, umiejętność zarządzania zespołem, do tego skrupulatność i zwracanie uwagi na drobne szczegóły. Straż Miejska ma bezpośredni kontakt mieszkańcami, także obcokrajowcami. To czasem kontrola osobista, czasem tylko rozmowa. Przy okazji możemy się natknąć na coś ciekawego, zaważyć zachowania, które nakazują czujność - na co uczulam swoich funkcjonariuszy. My, jako strażnicy, pracujemy właśnie na tym podstawowym poziomie obserwacji i to od nas informacje idą dalej . To też może być element obrony przed terroryzmem i teraz, z innego punktu widzenia, widzę, jak bardzo ważny.
Ilu mamy obecnie w Świętochłowicach strażników?
21 razem ze mną, w tym 3 osoby w administracji, 4 dyżurnych , 2 profilaktyków, reszta to prewencja. Pracujemy na dwie zmiany, od godz. 7.00 do 15.00 oraz od godz. 14.00 do 22.00, do tego dwie „nocki” z piątku na sobotę oraz z soboty na niedzielę – to patrole wspólne z policją. Jesteśmy właśnie po naborze do pionu prewencji…
O przyjęcie ubiegały się dwie panie, jak im poszło?
Jedna z kandydatek zdała i testy sprawnościowe –ma m.in. uprawnienia ratownika wodnego – jak i testy teoretyczne. Teraz czeka ją szkolenie. Wiele osób jest zdania, że kobieta nie poradzi sobie w prewencji, ale ja chcę dać szansę każdemu. To już trzeci nowy, dwudziestokilkuletni funkcjonariusz przyjęty w ostatnich miesiącach. Do końca roku odbędzie się jeszcze jeden nabór do prewencji, o czym będziemy wkrótce informować.
A więc odmładzanie kadry, jakie jeszcze zmiany, nowości i ulepszenia Pan planuje?
Od lipca wprowadziłem patrole na rowerach – dzięki temu rozwiązaniu nie stoimy w korkach i kontrolujemy sytuację tam, gdzie trudno dojechać samochodem np. nad akwenami i w parkach. To również dodatkowa aktywność fizyczna dla strażników, kolejną będą obowiązkowe godziny na basenie w Szkole Podstawowej nr 1, które właśnie wprowadziłem. Następna zmiana będzie dotyczyć strony internetowej z prawdziwego zdarzenia. Znajdą się na niej nie tylko numery kontaktowane czy materiały profilaktyczne, ale też relacje z naszych interwencji. Dalej nowe umundurowanie, które będziemy mieć lada dzień. Chcemy je ujednolicić, kolorystycznie będziemy więc zbliżeni do policji. Kolejny punkt, na który chce zwiększyć nacisk, to profilaktyka nie tylko w szkołach i przedszkolach. Na ten rok planuję plakaty i ulotki przypominające o odpowiedzialności za swojego pupila, także pod kątem sprzątania, informujące o nieprawidłowym spalaniu śmieci i konsekwencjach palenia liści. Chcemy edukować mieszkańców, aby było jak najmniej sytuacji, kiedy słyszymy „nie wiedziałem” i „pierwsze słyszę”. W przyszłym roku chciałbym zakupić i zainstalować kamery w samochodach, aby móc nagrywać nasze interwencje.
Proszę wymienić kilka tych nietypowych albo zapadających w pamięć..
Z przyjemniejszych spraw - opiekowaliśmy się niedawno dwoma zajączkami, które ktoś uratował spod kosiarki. Ogólnie często interweniujemy w sprawie dzikich zwierząt. I jeszcze taka ciekawostka - niedawno podczas kontroli właścicielka czworonoga odmówiła posprzątania po swoim piesku, wolała zapłacić mandat! Nietypową i trudną interwencją była pomoc osobie zagubionej – mężczyzna po udarze nagle stracił świadomość gdzie jest, jak się nazywa, gdzie mieszka, nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Udało nam się ustalić i skontaktować z rodziną, dostaliśmy nawet podziękowania od żony tego pana. Niedawno ujęliśmy też złodzieja w pościgu bezpośrednim, co niektórych pewnie zaskoczy [o tej interwencji pisaliśmy tutaj – przyp.red.].
29 sierpnia obchodziliśmy Święto Straży Miejskiej. Co odpowiedziałby Pan tym, którzy sugerują, że powinno się ją zlikwidować ?
Niektórzy nie wierzą w Straż, a przecież istniejemy już 25 lat i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Po pierwsze kto przejąłby te obowiązki z najniższej półki, po drugie co z kosztami – strażnicy nie mają uprawnień służb mundurowych na przykład emerytalnych, wiec kosztują społeczeństwo mniej. Pokutuje brak świadomości, a dodatkowo opinie zszargały nam te fotoradary – cieszę się, że to już za nami. Czy jesteśmy szanowani w Świętochłowicach? Myślę, ze tak - ze strony tych, którym pomogliśmy, lub mają świadomość, ze ktoś o porządek musi dbać. Negatywny stosunek do straży mają ci, którzy popełniają najwięcej wykroczeń i to jest normalne. Ci żadnych służb mundurowych nigdy nie będą dażyć sympatią.
Na zakończenie proszę powiedzie coś więcej o sobie, co Pan robi po pracy?
Interesuje się myślistwem, lubię ogólnie kontakt z przyrodą. Do tego różne sporty: pływanie, siatkówka, piłka nożna, sztuki walki. No i samochody– moim „oczkiem w głowie” jest Suzuki Samurai, przy którym od lat wszystko robię sam.