Wiadomości z Świętochłowic

O najnowszej książce dla dzieci rozmawiamy z autorką Moniką Kassner

  • Dodano: 2016-01-11 07:45, aktualizacja: 2016-01-12 10:42
"Zaginione perły księżnej Daisy" to najnowsza pozycja dla dzieci autorstwa świętochłowiczanki Moniki Kassner. Rozmawiamy z autorką o książce i planach na przyszłość.
 
"Zaginione perły księżnej Daisy" zostały wydane nakładem wydawnictwa Silesia Progress, a autorką jest Monika Kassner. Przepiękne ilustracje w książce są autorstwem śląskiego malarza intuicyjnego, a prywatnie męża autorki, Jarosława Kassnera. Zachęcamy do przeczytania wywiadu, a następnie zakupu książki.
 
Adrian Blondzik: Jak to się stało, że napisała Pani książkę dla dzieci? 
Monika Kassner: Brakowało mi na rynku wydawniczym regionalnej literatury dziecięcej podobnej do uwielbianej przez nasze pokolenie „Księgi strachów”, przygód Pana Samochodzika czy Tomka. Oprócz podań, które część nauczycieli omawia z dziećmi w szkole podstawowej, o historii Górnego Śląska i postaciach, które ją tworzyły, powszechnie w szkołach się nie mówi. Dlatego zaczęłam szukać formuły, która mogłaby dotrzeć do młodego czytelnika i wzbudzić w nim ciekawość.  Wiedziałam oczywiście, że nie może to być książka naśladująca Nienackiego czy Szklarskiego. Dziś dzieci lubią czytać teksty o wartkiej fabule. Jeśli przez kilka stron niewiele będzie się działo, dzisiejsze dziecko taką książkę odłoży. Choć na pewno zdarzają się jednostki, które lubią wolniejszą akcję.  Przyglądając się literaturze dziecięcej, którą czyta moja córka, pomyślałam, że akcja książki, układająca mi się w głowie, musi przede wszystkim trzymać w napięciu, najlepiej, żeby chodziło o jakąś tajemnicę, a jeszcze lepiej, aby bohaterami były dzieci z krwi i kości. I tak powstała ta książka. A żeby połączyć historię z teraźniejszością, musiałam wysłać dzieci w odległe czasy. 
 
A.B.: Może nam Pani pokrótce opisać, o czym jest książka? 
M.K.: Akcja książki przenosi grupę dzieci z klasy piątej Szkoły Podstawowej nr 1 w Świętochłowicach do Pszczyny roku 1897. Muszą rozwiązać zagadkę zaginięcia sławnych pereł księżnej Daisy, które pszczyńska pani życzy sobie wziąć na najsłynniejszy w tym czasie bal maskowy w Devonshire. Wielki mag a jednocześnie ogrodnik księcia pszczyńskiego Anton na prośbę lokaja księżnej Hugona – oskarżonego o kradzież – sprowadza do Pszczyny rozradowaną grupkę dzieciaków, które rozwiązują zagadkę i oczyszczają lokaja z zarzutów. Zdradzę jeszcze, że pomaga im współczesne urządzenie elektroniczne. Jakie? Może młodzi czytelnicy sięgną po tę książkę i dowiedzą się sami. Zresztą dla starszych to też niezła lektura, przypominająca czasy dzieciństwa. Wiem z niezależnego źródła, że opowieść się podoba. Bo gdy córka wraca ze szkoły, często mówi mi, że dzieci biegnąc za nią na szkolnym korytarzu krzyczą: - Ta książka jest super! Miło to słyszeć. 
 
A.B.: W książce pojawia się także język śląski. Dlaczego? 
M.K.: Chciałam wprowadzić trochę autentyzmu, bo przecież nikt w Pszczynie roku 1897 nie mówił współczesną polszczyzną. Postanowiłam przy okazji zapromować śląską godkę, którą mali bohaterowie książki znają, a niektórzy nawet się posługują. To przecież częstokroć język ich dziadków i rodziców – ważny element naszej górnośląskiej tożsamości. Jeśli dziecko nie zna śląskiego, może posłużyć się słowniczkiem śląsko-polskim z tyłu książki, w którym zawarłam wszystkie słowa i zwroty użyte w tekście. 
 
A.B.: Poza ciekawą historią są także piękne obrazki autorstwa Pani męża. Pierwszy był tekst czy najpierw powstawały obrazki? 
M.K.: Najpierw powstał tekst.  A kiedy wiedziałam, że książka zostanie wydana, powstały ilustracje. Tutaj mój mąż nie mógł niestety pozwolić sobie na zbytnią swobodę twórczą. Dostał ode mnie konkretne zlecenie, a jeśli coś mi się nie podobało, upierałam się, żeby poprawił. Choć parę razy oczywiście musiałam iść na kompromis. Chciałam też dodać, że zależało mi, aby tę książkę nie tylko się czytało. Za tekstem i słowniczkiem znajdują się zagadki i zabawy dla dzieci, bo przecież współczesne dzieciaki uwielbiają łamigłówki, zgadywanki i rysowanie. Tę książkę nie tylko się czyta, nią się też bawi.  
 
A.B.: Jest to Pani pierwsza pozycja, czy możemy się spodziewać następnych?
M.K.: Bardzo bym sobie tego życzyła. Mam już pomysł na następną część przygód roześmianych dzieciaków ze szkoły nr 1 w Świętochłowicach i kolejną zagadkę do rozwiązania. Oczywiście z górnośląską historią w tle. Mam nadzieję, że uda mi się ją zrealizować.
 
A.B.: Najserdeczniej tego życzę i dziękuję za rozmowę.
M.K.: Dziękuję również.

Komentarze (1)    dodaj »

  • mieszkanka

    Brawo pani Moniko! Jestem dorosła, a nabrałam ochotę na lekturę tej książeczki, zwłaszcza, że byłam kiedyś uczennicą SP1 ;)oby zyskała jak najwięcej czytelników, pozdrawiam.

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu Swiony.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również